sobota, 14 grudnia 2013

Jak oryginalnie zapakować prezent - tutorial

Wielkimi krokami zbliżają się święta (to już tylko tydzień i troszkę :D), najwyższa więc pora pomyśleć o prezentach. Większość z was pewnie już to zrobiła, ja jak zwykle nie mam na to czasu.
Dzisiaj pomysł jak łatwo a oryginalnie zapakować prezent - niewielką drobnostkę, w moim wypadku to zawieszka charms. Wykonanie jest bajecznie proste, efekt - miły dla oka, a i frajda dla kogoś, kto taki upominek otrzyma.

To zaczynamy!
Potrzebny nam będzie ładny, czysty orzech włoski, brokat, wstążeczka, kawałek filcu lub materiału, klej no i oczywiście prezent, który ma się znaleźć w środku. Niektórzy z was mogli już widzieć takie orzeszki w internecie ;)
1. Orzech rozłupujemy na dwie połówki - nie może nigdzie odprysnąć!, i delikatnie wyjmyjemy środek. Można pomóc sobie nożem (i oczywiście dziadkiem do orzechów).

2. Środek dokładnie smarujemy klejem, np. wikolem lub do dekupażu (ja użyłam tego drugiego), potem obsypujemy brokatem. Na grubo :)

3. Z filcu wycinamy dwa kółeczka i wkładamy do środka.

4. Wkładamy nasz upominek, połówki składamy ze sobą i... TA DAA! Gotowe :)

A tutaj mała ściągawka, udostępniajcie do woli :)






Od razu widać, że włożyliście serce w taki prezent :)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Still midnight - two drop peyote cuff

Tytuł oryginalnie i obco brzmiący ;) i niezwykle długi jak na mnie.
Znów przygotowałam bransoletkę, znów peyote w roli głównej, ale tym razem podwójny. Ścieg bardzo prosty, można podpatrzeć w internecie. Tak sobie wymyśliłam, że będzie idealny na zużycie niezbyt równych koralików w różnych kolorach. Zapięcie również wykoralikowałam :)





W naturalnym świetle kolory są nieco bardziej przygaszone, kolorowe koraliki to w rzeczywistości opalizujące benzynki, a złote - matowe złoto, lekko przydymione.
Nie jestem mistrzem w obróbce zdjęć (można by wręcz powiedzieć, że znam się na tym malutko), toteż proszę o wyrozumiałość :)

niedziela, 1 grudnia 2013

Prawie

Prawie jak sznur szydełkowy. Ale nie do końca. Bo zrobiony bez użycia szydełka.
Pomimo tylu dobrych rad, wielu podpowiedzi i zdradzonych sekretów (ukłon w stronę niezastąpionej Linki :) ), nie miałam siły żeby się nauczyć dziergać te śliczne wężyki. Do ego potrzeba anielskiej wręcz cierpliwości (której mi niestety brakuje) i mnóstwa wolnego czasu (na jego nadmiar również nie narzekam).
Ale nie mogłam sobie darować, tyle pięknych koralików i nic z nich nie zrobić? O nie.
Przegrzebałam więc nieskończone pokłady 'internetów' i wynalazłam coś w sam raz dla mnie. Zero plątania się z szydełkiem, zero nawlekania koralików na zapas. Idealnie!
Wyszło całkiem całkiem, nawet już nosiłam moją pracę :)

Przyznam się jeszcze, że właściwie to nie powinno jej jeszcze być, robiłam ją ukradkiem, po kawałeczku, kiedy już nie mogłam patrzeć się na książki. Niby nie mam teraz czasu na takie rzeczy, ale idzie oszaleć bez oderwania się choć na chwilę od nauki. Na szczęście już niedługo święta, a co za tym idzie - wolny czas :D
Już nie mogę się doczekać!

Zostawiam was z moim maleństwem.






A tutaj chciałam jeszcze pokazać jeden z moich ulubionych ostatnio zestawów (znów podziękowania dla Linki, bo to od niej jest pomarańczowa bransoletka, wysłużyła się już :) ).





Ale się dzisiaj rozpisałam ;)